Gorzowscy esbecy wydają swoje pamiętniki

Byli funkcjonariusze SB z Gorzowa Wielkopolskiego spisali swoje wspomnienia z PRL. Większość publikuje pod pseudonimami.

Swojego nazwiska nie kryje tylko Ryszard Sidorowicz, funkcjonariusz gorzowskiej SB w latach 1982-86. Na wspomnienia namówił kolegów z SB i wyda książkę. Sidorowicz jest jednym z trzech esbeków oskarżonych przez Instytut Pamięci Narodowej o składanie fałszywych zeznań, które przesądziły o skazaniu w 1982 r. na 3,5 roku więzienia opozycjonisty Jarosława Romańskiego. Proces ma ruszyć przed sądem jesienią.

Zdzisław M., Stefan J. i Ryszard Sidorowicz pracowali w Wydziale V (ochrona przemysłu), który w rzeczywistości zajmował się zwalczaniem solidarnościowego podziemia w gorzowskich zakładach pracy. Według nich Jarosław Romański miał brać udział w demonstracji przed gorzowską katedrą 31 sierpnia 1982 r. i podburzać manifestantów. Ich zeznania zachowały się w archiwum szczecińskiego IPN. Były niezbitym dowodem w procesie Romańskiego. Tymczasem opozycjonisty nie było przed katedrą. Przebywał wówczas w mieszkaniu działaczki "S" internowanej w stanie wojennym Teresy Klimek. Leżąc na balkonie, fotografował przebieg zamieszek. Widziało to kilka osób, m.in. Marek Jurek, były marszałek Sejmu, a wtedy student historii.

25 lat temu sędzia uwierzył esbekom, a nie obrońcom. Uznał, że oficerowie SB nie mieli powodu, aby kłamać, a sama instytucja, w której pracują, gwarantuje prawdomówność. Od 3,5-letniego wyroku nie było odwołania.

- Każdy ma swoją prawdę. Ja mam swoją. W świetle obowiązującego prawa jestem zbrodniarzem komunistycznym. Bardziej to śmieszne niż tragiczne - mówi dziś 63-letni Sidorowicz. - Nie ma we mnie nienawiści do opozycjonistów i w latach 80. też nie było. Oni to robili dla idei, ja dla pieniędzy. Oni wygrali. Dzisiaj jest, jak jest.

Sidorowicz przyznaje, że byli funkcjonariusze SB podtrzymują stare znajomości. - Rozmawialiśmy przy grillu o tym, co, jak i kiedy robiliśmy i narodził się pomysł książki. Wiem, że jedni się nawrócili, inni powiedzieli, że mają to w d... Udało mi się zebrać relacje ponad 20 funkcjonariuszy. Niektóre wspomnienia sięgają także lat 50. i 60. Sądzę, że warto pokazać wydarzenia od drugiej strony i odkryć nieznane wątki, np. aresztowanie ukrywającego się Zbigniewa Bełza [szefa podziemnej "S" w Gorzowie] opowiada Sidorowicz. - Mam świadomość, że te wspomnienia wzbudzą wiele kontrowersji. Przeżyję. W książce nie weryfikowałem faktów. Starałem się tylko, żeby w kontrowersyjnych relacjach nie ukazywały się nazwiska osób, które mogłyby wytoczyć sprawę o zniesławienie. Wiem, że niektórzy z moich kolegów wybielają się, wystąpią pod pseudonimami, taki postawili warunek. Ja ich znam i zapewnię anonimowość. Książkę opatrzę odpowiednim wyjaśnieniem i komentarzem.

Książka ma się ukazać w Gorzowie jesienią.

Dla Gazety

Jarosław Porwich, przewodniczący Zarządu Regionu gorzowskiej "Solidarności", w latach 80. wielokrotnie aresztowany

- Gorzowscy esbecy nie są ludźmi, którzy w życiu kierują się prawdą. Obawiam się, że książka będzie stekiem kłamstw poprzekładanym faktami. Autorzy będą się wybielać, spychać odpowiedzialność na przełożonych. Ale także - co może być najgorsze w tej książce - dyskredytować ludzi z opozycji, którzy obecnie pełnią jakieś funkcje publiczne lub cieszą się autorytetem w Gorzowie. Obawiam, że autorzy książki zrobią to, stosując sprawdzone metody esbeckie, żeby człowieka zgnoić.

Mamy wolną Polskę. Każdy może pisać i wydawać książki ale tak sobie myślę - w czerwcu obchodziliśmy 25. rocznicę podziemnej "Solidarności" w Gorzowie. Esbecy mieli okazję powiedzieć: "Przepraszamy". Od tego powinna zaczyna się ich książka. Nie sądzę, żeby do tego dorośli.

Copyright © Agora SA