Klauzula "niebezpieczne dla zdrowia" na lekach antykoncepcyjnych?

Czy Polakom grożą ograniczenia antykoncepcji? Prezerwatywa chyba ocaleje, gorzej może być ze środkami dla kobiet.

- Pigułki antykoncepcyjne powodują bezpłodność i powinno się ostrzegać przed ich stosowaniem. Taki zapis ma się znaleźć w Narodowym Programie Wspierania Rodziny - powiedział mi wczoraj Marian Piłka, poseł PiS, który chciałby pracować nad tym programem.

Narodowy Program Wspierania Rodziny rząd ma dopiero opracować, zobowiązuje go do tego uchwała Sejmu podjęta po poselskiej debacie z inicjatywy LPR (z 18 października). To wtedy Anna Sobecka z RLN, przewodnicząca sejmowej komisji rodziny i praw kobiet zaszokowała opinię publiczną: - Niedopuszczalne jest szerzenie ideologii usprawiedliwiającej rozwody, antykoncepcję, sterylizację, prostytucję, pornografię, pedofilię czy różne zboczenia seksualne. Bez ochrony moralnej sfery kultury nie obroni się rodziny i wszelkie hasła o popieraniu rodziny staną się żałosną farsą. Ludzie zaś, którzy propagują antyrodzinne ideologie, winni odpowiadać za wykroczenie przeciw ludzkości.

Teraz posłowie z komisji rodziny i praw kobiet czekają aż rząd powoła wspólny z nimi zespół do pracy nad Programem Wspierania Rodziny.

Posłowie PiS chcą oznakować hormonalne leki antykoncepcyjne klauzulą "niebezpieczne dla zdrowia".

- Inaczej czeka nas katastrofa demograficzna - mówią. Ich zdaniem również Ministerstwo Zdrowia powinno rozpocząć kampanię negatywną na temat skutków zdrowotnych hormonalnej antykoncepcji.

Piłka wierzy, że pigułki antykoncepcyjne prowadzą do niepłodności: - Czytałem o tym w internecie. A w Polsce mamy do czynienia z epidemią niepłodności. Są różne tego przyczyny, ale jedną z nich jest zbyt szerokie stosowanie środków antykoncepcyjnych, które rozregulowują funkcjonowanie organizmu kobiety.

Dariusz Kłeczek, też z PiS, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji rodziny: - Wprowadzenie całkowitego zakazu stosowania antykoncepcji farmakologicznej jest nierealne. Ale trzeba zmusić lekarzy do rzetelnego informowania o skutkach ubocznych.

Sam Kłeczek jest przekonany, że antykoncepcja w ogóle nie jest potrzebna. - Są nowoczesne metody rozpoznawania płodności, na miarę XXI wieku i zalecane przez Światową Organizację Zdrowia - mówi.

Jakie?

- Naturalne metody planowania poczęć polegające na wieloobjawowej obserwacji, m.in. mierzeniu podstawowej temperatury ciała. Każda młoda dziewczyna, gdyby tylko miała informacje o tych sposobach, stosowałaby je.

Martyna, 17-letnia licealistka z Warszawy: - Mam stałego chłopaka, biorę pigułki, bo dzieci chciałabym urodzić najwcześniej na studiach. Naturalne metody? Są zawodne. Poza tym żyjemy tak szybko, że ledwo mam czas na seks, a co dopiero na mierzenie temperatury.

A co z prezerwatywami?

Piłka w wypowiedzi dla środowego "Metra" był przeciw. Wczoraj tłumaczył nam, że to nieporozumienie, że krytykuje tylko środki hormonalne.

Ale Sobecka powiedziała nam, że "wszystkie środki antykoncepcyjne sa szkodliwe dla zdrowia". I dodała: - Chirurgom lateks niszczy ręce, cóż dopiero z delikatniejszymi narządami.

Na informacje, że środki antykoncepcyjne powodują bezpłodność, zareagowały kobiety z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny: "Przedstawiciele Sejmu opierają się na "pseudonaukowych", sprzecznych ze standardami medycznymi przekazach - napisały w liście otwartym do marszałka Sejmu. - Jeżeli ta inicjatywa zostanie przyjęta, to rząd RP będzie ponosił odpowiedzialność za zwiększającą się ilość wykonywanych zabiegów usuwania ciąży w podziemiu".

- Jedynym środkiem, który może przyczyniać się do problemów z płodnością, są wkładki wewnątrzmaciczne. Nie ma żadnych badań, które by wykazywały, że takie działanie mają pigułki antykoncepcyjne, choć wiadomo np., że zwiększają ryzyko pewnych chorób nowotworowych, ale z drugiej strony zmniejszają ryzyko innych - mówi dr Grzegorz Południewski, ginekolog z Towarzystwa Rozwoju Rodziny.

- Środki antykoncepcyjne uważam za naturalny element życia w XXI wieku. Dzieci powinny się rodzić oczekiwane, a nie w wyniku ograniczenia dostępu do środków antykoncepcyjnych - mówi Joanna Kluzik-Rostkowska, pełnomocnik rządu ds. rodziny. Dodaje, że jest problem z informacją o skutkach ubocznych antykoncepcji farmakologicznej, bo ginekolodzy rzadko to robią i nie badają też odpowiednio kobiet, którym przepisują recepty.

- Zapis o oznakowaniu środków antykoncepcyjnych znajdzie się na pewno w Programie, razem z ulgami podatkowymi dla rodzin posiadających dzieci - upiera się Piłka. - Bo to, że są szkodliwe, jest tak bezdyskusyjne, jak fakt, że papierosy i alkohol szkodzą zdrowiu.

Specjalne oznakowanie środków antykoncepcyjnych wymagałoby zmiany ustawy o prawie farmaceutycznym. Wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas powiedział nam, że jego zdaniem takie oznakowanie jest niepotrzebne.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.