Rząd ma dać 30 mln zł na fundację Religi

Rząd ma dać 30 mln zł z budżetu na budowę sztucznego serca Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii założonej przez Zbigniewa Religę. Minister zdrowia przekonał do tego premiera i rząd

Działająca od 1991 r. w Zabrzu fundacja buduje sztuczne serce już od kilkunastu lat. Pierwszy efekt to tzw. komory wspomagania serca - wielki aparat, który częściowo zastępuje chore serce. Podłączano do nich 180 pacjentów ze skrajną niewydolnością krążenia, najczęściej na kilka tygodni. Kilkudziesięciu doczekało przeszczepu serca. - Żyją dzięki mnie - mówi "Gazecie" Religa.

Od dawna marzył o budowie małego urządzenia, które mogłoby przez całe lata wspomagać skrajnie chorych na serce. Prototypy takich aparatów stworzyli już Niemcy, Amerykanie i Kanadyjczycy. Wszczepili je kilkudziesięciu pacjentom.

- Potrzebne są kosmiczne technologie. Polska nie zbuduje rakiety, ale sztuczne serce jest w naszym zasięgu - twierdzi minister. Na dowód przypomina, że w zeszłym roku inżynierowie z jego fundacji dostali Grand Prix na prestiżowych Targach Wynalazczości, Badań Naukowych i Nowych Technik w Brukseli (zostali nagrodzeni za opracowanie technologii pokrywania poliuretanowych komór sztucznego serca warstwami krystalicznego tytanu i azotku tytanu, dzięki czemu organizm ma łagodniej reagować na obecność pompy), ale nie było jeszcze prób, nawet na zwierzętach.

Pięć lat z budżetu

Pieniądze na sztuczne serce mają popłynąć dzięki pięcioletniemu programowi rządowemu Polskie Sztuczne Serce. Założenia opracowano w zabrzańskiej fundacji. W odpowiedzi na pismo Ministerstwa Zdrowia program poparło w czerwcu Ministerstwo Nauki ("pozytywna opinia"), Rządowe Centrum Studiów Strategicznych ("zgodność z Narodowym Programem Rozwoju") oraz kancelaria premiera ("nie zgłasza uwag"). I tylko minister finansów był przeciw ("budżetu państwa nie stać na wyasygnowanie tak znacznych dodatkowych środków").

Religa jest jednak pewien, że rząd przyjmie program w ciągu kilku tygodni i wtedy z Ministerstwa Zdrowia fundacja dostanie 10,5 mln zł, a resztę - 19,5 mln - z Ministerstwa Nauki.

"Gazeta": - Czy zdobywając pieniądze dla fundacji, nie wykorzystuje pan aby swego stanowiska?

Religa: - Pewnie, że tak! I co z tego?! Robię to z czystym sumieniem i podniesionym czołem. Rozmawiałem o sztucznym sercu z premierami Buzkiem i Millerem. Nie wypaliło. Teraz jestem blisko. Gdybym tych pieniędzy nie zdobył, sam bym siebie potępił.

Podkreśla, że nie robi tego dla siebie, bo nie on będzie wszczepiać sztuczne serce. Kiedy został ministrem zdrowia, zawiesił działalność w fundacji.

- Dalej jestem twarzą fundacji, bo ona beze mnie nie istnieje. Ale ja już tam nie wrócę. Do kliniki w Aninie [pod Warszawą, gdzie serce mogłoby być wszczepiane] też nie. To nie będzie serce dla Religi, tylko dla Polski. Fundacja ma za mały potencjał, żeby sama je zbudować. Będzie współpracować z wieloma ośrodkami, wszystkie skorzystają z pieniędzy na ten program - zapewnia minister.

Fundacja już raz dostała pieniądze na wszczepialne sztuczne serce. W 1995 roku Komitet Badań Naukowych przyznał jej grant - 745 tys. zł na trzy lata. Wtedy zapowiadano, że proteza serca będzie gotowa w pięć lat.

- Zabrakło pieniędzy - wyjaśnia dziś Jan Sarna, dyrektor fundacji.

Także teraz, choć pieniędzy ma być tak dużo, można mieć wątpliwości, czy środków nie zabraknie. Na podobne projekty bogate kraje Zachodu wydają po kilkaset milionów euro. Religa: - 30 mln zł wystarczy. Na pewno.

Droga fundacja

Ze sprawozdań składanych w sądzie rejestrowym wynika, że fundacja znaczną część zdobytych pieniędzy wydawała do tej pory na własne utrzymanie. Na przykład w 2000 roku zebrała 3 mln zł, a na cele badawcze wydała 43 proc., w 2001 r z przeszło 4 mln zł - 40 proc., w 2005 roku udało się lepiej - z ok. 5 mln ponad połowa poszła na naukę.

Z 57 zatrudnionych pięciu ma stanowiska dyrektorów - członków zarządu. W 2004 r. zarabiali średnio po 8 tys. zł brutto na miesiąc.

Gorzej zarabiają pracownicy naukowi, kilku nawet odeszło.

- Dyrektorzy przynoszą do fundacji pieniądze. Przecież nie będą tego robić za darmo - odpowiada na to Religa. - Bez dużych pieniędzy dziś nie uda się niczego osiągnąć. Kiedyś było łatwiej.

Faktycznie. Na początku fundacji powstał Bank Tkanek, który - już jako spółka FRK Homograft - sprzedaje szpitalom m.in. rogówki i biologiczne zastawki serca (opłata jest pobierana nie za same implanty, ale ich "szycie", czyli przygotowanie do wszczepienia choremu). Bank opracował też zupełnie nową zastawkę biologiczną. Nazwał ją Religa. Wszczepiona została 29 pacjentom.

- Fundacja miała sukcesy, teraz może mieć kolejny - twierdzi Religa.

Sukces jest potrzebny, bo ostatnio więcej było zapowiedzi, niż osiągnięć. W latach 1999-2000 fundacja dostała milionowy grant z KBN na budowę robota kardiochirurgicznego. "Gazeta" parokrotnie dopytywała się, kiedy będą pierwsze operacje na świniach. Nie odbyły się do dziś, za to fundacja zdecydowała się już otworzyć zakład Robin Heart Service, który ma przygotować seryjną produkcję robotów.

Nie dokończono też prac nad aparatem do wykrywania odrzutów u chorych z przeszczepionym sercem (KBN dał na to 328 tys. zł).

Minister nie ma wątpliwości

Eksperci Fundacji Batorego, która m.in. bada korupcję, różnią się w opiniach o postępowaniu Religi.

- Kierowanie publicznych pieniędzy do fundacji, z którą nie kryje się związku, może budzić wątpliwości. Fundację należałoby prześwietlić, ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą. W Polsce jest tak mało innowacyjnych projektów, że warto inwestować w ludzi, którzy mają własne pomysły. A nuż się im uda - komentuje dr Adam Kozierkiewicz z Fundacji Batorego.

Inaczej sądzi Grzegorz Luboiński: - To śliska sprawa. Jeśli rząd chce finansować budowę sztucznego serca, to niech rozpisze konkurs. Jeśli fundacja go wygra - zgoda, ale kierowanie znacznych pieniędzy bez żadnego przetargu wprost do nich budzi wątpliwości.

Sam Religa ich nie ma: - Bez względu na to, co napiszecie, premier już się zgodził na ten program, i to bez mojej interwencji. Teraz trzeba tylko, by rząd to klepnął. Jedyne moje zmartwienie to to, czy aby rząd się wcześniej nie rozleci.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.