Usłyszane o Kobylańskim

Goście Radia ZET, 23 marca

Monika Olejnik: Kim jest Jan Kobylański?

Jarosław Gugała, b. ambasador Polski w Urugwaju: Kobylański w 1989 r. kiedy mu się zawalił dotychczasowy świat związków z dyktatorem Paragwaju Stroessnerem, zaczął się rozglądać za tym, z kim mógłby teraz robić interesy.

Przypomniał sobie, że jest Polakiem. Zorientował się, że związki polonijne w Argentynie, Urugwaju, Paragwaju to są starzy ludzie i dlatego łatwo przejąć ich majątek i nim zarządzać. I zrozumiał, że może wypłynąć na salony już nie jako konsul dyktatora Paragwaju, tylko np. jako konsul honorowy nowej Rzeczypospolitej.

Skąd miłość Kobylańskiego do Radia Maryja?

Gugała: Ja nie sądzę, żeby istniała jego miłość do Radia Maryja. Na pewno istnieje jego miłość własna i jego własne ambicje. Radio Maryja dla niego staje się narzędziem li tylko wpływu na opinię publiczną w Polsce.

Czy Kobylański szkodzi Polsce?

Gugała: Szkodzi i to bardzo.

Ryszard Schnepf , b. ambasador Polski w Kostaryce: Zawsze szkodził. Każdy poważny ambasador, który reprezentuje swój kraj za granicą, musi być świadomy tego, że szkalowanie prezydentów, ministrów, ambasadorów, publiczne zarzucanie im czynów, których nie popełnili, jest szkodliwe dla wizerunku Rzeczypospolitej.

Gugała: Po przyjeździe do Urugwaju w 1999 r. uczestniczyłem w spotkaniach dyplomatycznych. I kilka razy zrobiono mi zdjęcia z Kobylańskim. On ma taką metodę: zbliża się do kogoś, nagle się pojawia fotograf, robi zdjęcie, a następnego dnia to zdjęcie pojawia się w prasie. Po takich zdjęciach podszedł do mnie człowiek, bardzo poważny człowiek z tamtejszych elit politycznych i ostrzegł mnie: panie ambasadorze, nie wiem, czy pan sobie zdaje sprawę z tego, że pańskie publiczne pokazywanie się w towarzystwie pana Kobylańskiego nie przynosi zaszczytu ani panu osobiście, ani krajowi, który pan reprezentuje.

Schnepf: Od 1992 r. w Polsce, w instytucjach rządowych, w parlamencie, istnieje szeroka wiedza o zastrzeżeniach w stosunku do Jana Kobylańskiego. Jego skrajnie antysemicka postawa, można powiedzieć "żydożercza", chorobliwa, jest po prostu wstydem dla Polski, zwłaszcza wówczas, gdy ten człowiek pełnił funkcje konsula honorowego Rzeczypospolitej. (...)

Podobno ma papiery na polskich polityków.

Schnepf: Wiemy, że właściwie od początku swoich kontaktów z polskimi politykami utrzymuje skrupulatnie zgromadzone archiwum, gdzie odnotowywane są nie tylko rozmowy, kontakty, ale także wszystkie prezenty, które ofiarowywał paniom i panom.

Gugała: Są z jednej strony zdjęcia oficjalnie wykonywane, księgi pamiątkowe, dokumenty, które Kobylański podsuwa swoim gościom do podpisu, a im nie wypada gospodarzowi odmówić. Mało tego, ma taki absolutnie paskudny zwyczaj, że nagrywa rozmowy z nimi wszystkimi. I teraz niech sobie każdy z panów przypomni, co tam gadał, to będzie wiedział, co Kobylański na niego ma.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.