Rosyjcy żołnierze linczowani w Czeczenii

Publikacje zamordowanej Anny Politkowskiej zmusiły prokuraturę do wszczęcia śledztwa przeciw Ramzanowi Kadyrowowi, premierowi Czeczenii i faworytowi Władimira Putina. To ogromny kłopot dla prezydenta Rosji

Podstawą do wszczęcia dochodzenia przeciw Kadyrowowi i jego milicjantom stały się przekazane prokuraturze filmy nagrane przy użyciu telefonów komórkowych - powiedział nam wczoraj Siergiej Sokołow, zastępca naczelnego "Nowej Gaziety", w której pracowała Politkowska. Dziennikarka przekazała te materiały niedługo przed śmiercią, uprzednio opisawszy je w swej gazecie. - Widać na nich, jak milicjanci marionetkowego rządu Czeczenii uprowadzają ludzi, linczują żołnierzy rosyjskich. Jedną z akcji dowodził człowiek bardzo podobny do Kadyrowa - dodaje Sokołow.

Jeden z obrazów pokazuje zderzenie rosyjskiego wozu pancernego z samochodem wiozącym - jak wynika z rozmów gapiów - jakiegoś ważnego współpracownika Kadyrowa. W tłumie stojącym w miejscu wypadku przeważają milicjanci czeczeńscy. Widać, że kilku Rosjan nieruchomo leży obok wozu, a jedynego, który trzyma się na nogach, milicjanci kopią, tłuką pięściami, kolbami automatów. Ktoś krzyczy po czeczeńsku: - Asłambek, nie bij! - Mało im jeszcze! - brzmi odpowiedź. A potem ktoś dorzuca po rosyjsku pod adresem masakrowanych: - Czorty!

Widać też, jak do ułożonych na poboczu drogi i niedających znaku życia Rosjan, ktoś podbiega i z rozmachem wali nogą w ciężkim bucie w głowę jednego z leżących.

Inne nagranie z Groznego lub Gudermesu pokazuje gromadę funkcjonariuszy w mundurach maskujących, którzy chwytają po kolei dwóch mężczyzn, siłą wpychają ich do bagażnika małego samochodu. Kiedy po szamotaninie i solidnym biciu zatrzymanych napastnikom udaje się zatrzasnąć bagażnik, kierujący porwaniem krępy brodacz do złudzenia przypominający Kadyrowa daje sygnał do odjazdu.

Jedna z najbardziej branych pod uwagę wersji zamachu na Politkowską, którą zastrzelono 7 września w Moskwie, mówi, że zlecenie dał Kadyrow. Miała być to zemsta za to, że dziennikarka stale oskarżała premiera Czeczenii o morderstwa, porwania, stosowanie tortur.

Putin wiele wybacza Kadyrowowi, którego uczynił wielkorządcą Czeczenii. Nie słucha obrońców praw człowieka stale powtarzających, że młody premier każe porywać, torturować i zabijać przeciwników. Prezydent, który przywiązuje ogromną wagę do etykiety, pozwolił nawet Kadyrowowi wejść do swego gabinetu na Kremlu w dresie. Przemilczał też wywiad dla "Komsomolskiej Prawdy", w którym Kadyrow zapowiada, że zmusi Putina do pozostania na III kadencję.

Wreszcie po śmierci Politkowskiej Putin zapewniał, że Kadyrow nie ma nic wspólnego z jej zamordowaniem.

Ale "taśmy Politkowskiej" to dla Putina ogromne wyzwanie. Kreml niedawno bardzo ostro zareagował na aresztowanie przez Gruzinów czterech oficerów wywiadu rosyjskiego. Moskwa w obronie swoich groziła Tbilisi wojną, w całej Rosji zaczęły się prześladowania Gruzinów. Tam jednak chodziło o żołnierzy, których nikt nie bił i którzy po kilku dniach odzyskali wolność. A w Czeczenii ludzie Kadyrowa zlinczowali Rosjan.

- Te sceny mogą bardzo poruszyć naszych wojskowych. Buntowali się już, kiedy Putin odznaczył Czeczena Gwiazdą Bohatera Rosji. Wielu kawalerów tego odznaczenia zapowiedziało, że więcej go nie włoży. A jeśli Kreml teraz nie zareaguje, mogą to wykorzystać jego nacjonalistyczni przeciwnicy - mówi Andriej Sołdatow, moskiewski ekspert od spraw służb specjalnych.

- Gdy Anna opublikowała artykuły opisujące sfilmowane lincze, Kreml udał, że o niczym nie wie. Teraz po jej śmierci rzecz staje się głośna. Może teraz prezydent nie będzie mógł milczeć i sprawiedliwość spotka i tych, którzy masakrowali rosyjskich żołnierzy, i tych, którzy zamordowali Annę - zastanawia się Sokołow.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.