Francuzi walczą z rasizmem w garkuchniach

Czy oferowanie bezdomnym tylko zupy na wieprzowinie to podżeganie do napięć na tle rasowym? Tak uznała mer Strasburga i zakazała skrajnej prawicy rozdawania "zupy tożsamości". Związane z nią organizacje bronią się, mówiąc, że nie można nikomu narzucać sposobu prowadzenia pomocy charytatywnej

Nacechowana rasowo pomoc oferowana jest w coraz to nowych miastach Francji. Przekroczyła już granicę, pojawiając się w stolicy Belgii.

Sprawa nabiera rozgłosu, bo francuskie społeczeństwo jest przeczulone na punkcie rasowych napięć. Jesienią ubiegłego roku kraj przeżył bunt przedmieść wywołany przez potomków imigrantów, głównie z krajów muzułmańskich. Spłonęło kilkaset tysięcy samochodów, a wraz z nimi mit o społeczeństwie, w którym nie liczy się pochodzenie i religia. Partie skrajnej prawicy przeszły do ofensywy, widząc, że coraz więcej Francuzów zaczęło widzieć zagrożenie w imigrantach.

Czym jest wieprzowina dla Francji

Zaczęło się przed Bożym Narodzeniem, gdy w Nicei w punktach organizacji charytatywnej Soulidarieta (w nicejskim dialekcie - "Solidarność") można było dostać tylko zupę gotowaną na wieprzowinie z wkładką mięsną. Jak wiadomo mięsa tego ze względów religijnych nie jedzą ani muzułmanie, ani żydzi. Ograniczenie menu do "nieczystej" dla nich wieprzowiny wywołało oburzenie, tym bardziej że spory odsetek bezdomnych i biednych na południu Francji stanowią imigranci z Północnej Afryki (w całej Francji żyje ok. 5 mln muzułmanów).

- Jedzenie wieprzowiny jest częścią narodowej tradycji kulinarnej Francji - bronił się Dominique Lescure z Soulidariety, ale przyznał, że jego organizacja chce pomagać "tylko rodakom i europejskim bezdomnym". Europejski w słowniku skrajnej prawicy znaczy - biały, rodzimy, niearabski.

Pierre Levy ze stowarzyszenia reprezentującego organizacje żydowskie we Francji uznał akcji Soulidariety za "próbę wykorzystania ludzkiej biedy do segregacji etnicznej".

Sprawa wzburzyła nie tylko imigrantów - w grudniu na ulice Nicei wyszli manifestanci protestujący przeciw dyskryminacji ze strony skrajnej prawicy. Władze miejskie przyznały, że akcja Soulidariety jest dwuznaczna, ale okazały się bezradne, gdyż za rozdawanie samej wieprzowiny nie ma nad Sekwaną paragrafu.

Zupa tożsamości

Soulidarieta nigdy nie ukrywała prawdziwych intencji. Jednym z jej haseł jest "solidarność z europejskimi braćmi" z naciskiem na przymiotnik "europejskimi". Inne, równie często powtarzane brzmi: "Nasi przed obcymi". Organizacja jest bowiem związana ze skrajnie prawicową partyjką Bloc Identitaire.

Na czele Bloku stoi Fabrice Robert, były lider neofaszystowskiej Unite Radicale. - Nie mamy nic przeciwko muzułmanom, wszystko jest tylko kwestią proporcji. Tysiąc muzułmanów we Francji nie stanowi problemu, ale pięć milionów to wielki problem - mówi Robert.

Nie wszędzie argumenty brunatnych trafiają na podatny grunt. Porażką brunatnych skończyła się podobna akcja innej organizacji wywodzącej się z szeregów skrajnej prawicy - Solidarite Alsacienne (Solidarności Alzackiej). Pod koniec stycznia władze Strasburga zabroniły jej rozdawania wieprzowej zupy (nazywanej przez aktywistów "zupą tożsamości") w garkuchni rozlokowanej w centrum stolicy Alzacji. Kiedy organizacja nie zastosowała się do zakazu, policja zamknęła jej garkuchnię, tłumacząc, że może prowadzić to do niepokojów społecznych.

Wywodząca się z partii prezydenta Chiraca pani burmistrz Strasburga Fabienne Keller nie owijała w bawełnę: - Trzeba reagować na akcje z podtekstem rasowym - powiedziała.

Z kolei Chantal Spieler z Solidarności Alzackiej oskarżyła ją o totalitarne porządki. - Do czego to doszło, niedługo zabronią nam salami - krytykowała decyzję władz. Skrajna prawica przegrała też w Paryżu. Pod pretekstem braku zgody władz sanitarnych na rozdawanie żywności policja zamknęła garkuchnie rozdające "zupę tożsamości" na Dworcu Montparnasse i przy Dworcu Wschodnim.

Kolejna odsłona walki z rasistowskimi garkuchniami odbędzie się zapewne na scenie politycznej. Dla Bernadette Hatier z Ruchu Przeciw Rasizmowi i na rzecz Przyjaźni rozdawanie prowokacyjne zupy to nic innego jak początek kampanii wyborczej skrajnej prawicy przed wyborami prezydenckimi, które mają odbyć się we Francji wiosną przyszłego roku.

Organizacje praw człowieka zwróciły się do ministra spraw wewnętrznych Nicolasa Sarkozy'ego, by zakazał prowadzenia rasistowskich akcji charytatywnych. Na razie Sarkozy milczy, ale ponieważ sam chce objąć schedę po prezydencie Chiracu, wcześniej czy później będzie musiał odnieść się do tej kwestii.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.