Galeria bez ścian

Wspólny pokaz dwóch galerii z Meksyku i z Warszawy, które chcą działać jak agencje impresaryjne, a nie muzeum albo sklep ze sztuką

José Kuri prowadzący w Mexico City razem z Moniką Manzutto galerię Kurimanzutto opowiada mi historię fotografa Enrique Metinidesa. Kiedyś do baru prowadzonego przez rodziców Metinidesa wpadł fotoreporter, zauważył dwunastoletniego chłopca z aparatem i zaprosił go do współpracy. Przez następnych 40 lat Metinides fotografował dla meksykańskiej prasy. Żeby być szybciej na miejscu katastrof, zamieszkał kiedyś nawet w budynku straży pożarnej. Fotografował aż do 1993 r., do wielkiej afery, kiedy to prezydent Carlos Salinas de Gortari kupił jedną z gazet meksykańskich przez podstawioną osobę i zwolnił cały zespół, w tym Metinidesa.

Jego zdjęcia galeria Kurimanzutto wystawia od pięciu lat. Na warszawskiej wystawie są dwa - jedno z lat 60. przedstawia pożar, drugie - wypadku samochodowego - pochodzi z lat 70. To typowe zdjęcia prasowe, ale jest w nich coś niezwykłego - zaduma, jakby spowolnienie w samym środku dramatycznego wydarzenia. Ludzie stoją i patrzą na przewrócony samochód. Im dalej od przedstawianych wypadków, tym więcej czarno-białe zdjęcia Metinidesa zyskują patyny i estetycznej atrakcyjności.

To najstarszy artysta w galerii Kurimanzutto, pozostali są trzydziesto-, czterdziestoletni. Najsławniejszy to Gabriel Orozco, który tu pokazuje kompozycję z serii "Drzewo Samuraja" - układ białych, czerwonych i niebieskich kół, gdzie kolory i wielkości są wybrane według zasady matematycznej. Wystawa odbywa się w warszawskiej Fundacji Galerii Foksal. Obejmuje głównie prace artystów polskich i meksykańskich, z którymi galerie współpracują. Kimś takim jak Orozco jest dla tego warszawskiego środowiska pewnie Mirosław Bałka, a ich Metinidesem - Tadeusz Rolke, wybitny fotograf reportażysta, który zaczynał w latach 40. od zdjęć wypalonej Warszawy. Jego album właśnie wydała Fundacja.

Dwie instytucje - Kurimanzutto i Fundacja Galerii Foksal - spotkały się cztery lata temu na wystawie Fair w Royal College of Art w Londynie, która pokazywała młode eksperymentalne instytucje sztuki. Na czym polega eksperyment? Przede wszystkim na tym, że kwestionuje się pojęcie i sposoby działania galerii. To może bardziej widoczne jest w Meksyku - założona w 1999 r. przez meksykańskich artystów (m.in. Orozco) i kuratorów instytucja ma tylko biuro, żadnego stałego wystawowego lokalu. Na każdy pokaz coś innego wynajmują.

Szklane ściany

To oznaka zmiany w dzisiejszym życiu artystycznym. Żeby zajmować się sztuką, robić wystawy, a nawet sprzedawać, nie trzeba tradycyjnej przestrzeni galeryjnej. Przestrzeń galerii określana jako "white cube" (czyli biały sześcian) jest dzisiaj przedmiotem krytyki, analizy i kontestacji. Nie chodzi tylko o wygodę czy o modę. To przede wszystkim zmiana ideologiczna, programowa i mentalna. "Biały sześcian" - galeria o neutralnym wyglądzie, gładko otynkowanych ścianach bez okien to miejsce wydzielone z życia. To świątynia sztuki, w której artyści i krytycy wspólnie odprawiają swoje rytuały. Rezygnacja z takiej przestrzeni jest przełamaniem granic między życiem a sztuką. To zresztą kierunek, który wybrało też wielu artystów - jak Paweł Althamer, który postanowił w ogóle nie wystawiać w galerii. Robi akcje, interwencje, warsztaty. Galeria jest mu nie po drodze. Nie wiadomo właściwie, jaki etap pracy w niej pokazać - początkowy, końcowy? I jak to podpisać, jeśli praca jest wynikiem grupowych warsztatów, jak ostatnio w Centre Pompidou.

Nie chodzi zresztą tylko o to, jak wygląda galeria, ale jak funkcjonuje. Ponieważ artyści działają coraz częściej poza galerią, galeria staje się czymś w rodzaju agencji impresaryjnej, a coraz mniej przypomina muzeum albo sklep ze sztuką.

Na obecnej wystawie Paweł Althamer zrobił malowidło na dachu budynku, w którym mieści się Fundacja Galerii Foksal, Mirosław Balka postawił rzeźbę na trawniku pod budynkiem. Bo Fundacja ma swój lokal, ale warto zauważyć, że jest on całkowitym odwrotem od "białego sześcianu". To dwa piętra późnomodernistycznego budynku w centrum Warszawy, o przeszklonych ścianach. Z okien widać Pałac Kultury. Artyści wciąż chcą "ogrywać" ten budynek, mówić na jego temat. Symptomatyczny był performance Cezarego Bodzianowskiego na sobotnim otwarciu wystawy. Artysta wyszedł na dach i usiadł na nim jak na ławce. Nagle zmieniły się proporcje. Przeszklony gmach stał się podobny do awangardowego mebla zaprojektowanego np. przez jakiegoś designera z Bauhausu.

Udręczeni modernizmem

Fundacja Galerii Foksal ma zresztą obsesję modernizmu. Dużą część swojej pracy poświęca problemom architektonicznej i awangardowej utopii XX wieku. Po naukowym i krytycznym opracowaniu twórczości Oskara Hansena wydała właśnie album o Henryku Stażewskim. To ciekawe, że kwestia utopii architektonicznej jest bliska też Meksykanom.

Damian Ortega np. wykonał pracę na warszawską wystawę po zapoznaniu się z historią Oskara Hansena. "Skóra, Centrum Miejskie Prezydenta Alemana" odnosi się do najważniejszego architekta meksykańskiej nowoczesności Mario Pani. Urodzony w 1911 r. spełnił w Meksyku tę samą rolę co Hansen (1922- 2005) w Polsce. Ortega z grubej wołowej skóry wyciął plan małego funkcjonalnego mieszkania w bloku zaprojektowanym przez tego architekta. Nowoczesność planu została zderzona z tradycyjnym materiałem. Skórę wystawiono nie rozłożoną na podłodze, ale wiszącą, tak jakby ciągle się suszyła w garbarni. Kurimanzutto od kilku lat współpracuje z Moniką Sosnowską. Na klatce schodowej jest świetna praca tej artystki - wygięty metalowy pręt balustrady schodów. Absurdalnie schodzi piętro niżej i tam znów wczepia się w balustradę.

W jednej i drugiej pracy jest ta sama udręka architekturą, która więzi człowieka w zbyt ciasnych ramach. Sosnowska znalazła niezwykle silny oddźwięk w Meksyku - u Kurimanzutto miała już dwa pokazy. Problem niedostosowania życia do modernistycznej architektury i modernistycznej architektury do lokalnego kontekstu jest być może typowym problemem cywilizacyjnych peryferiów. Modernizm traktuje się z nieufnością, nie jak nurt racjonalny i rodzimy, ale obcy, irracjonalny i dziwny.

Ten problem peryferiów będzie bardziej zauważalny dla widza niż strona eksperymentalna tego pokazu, której trzeba się domyślić. W końcu dwie nieklasyczne instytucje zrobiły całkiem klasyczną wystawę.

"Koniec Egzotycznej podróży", Fundacja Galerii Foksal, Warszawa do 20 listopada

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.